SOVABOO

Rozdział 13, część 2

- "Znasz Marinę i Siergieja, prawda?" zapytała moja macocha, wsiadając za kierownicę, a dwadzieścia minut później wsiadałam do jej samochodu, zakładając czapkę, kurtkę i buty. Jechałyśmy do centrum handlowego kupić nową sukienkę. Galina Juriewna z zasady zostawiała ojca w domu.

- Tak, Marina i ja jesteśmy w tej samej klasie, ale nie znam Siergieja zbyt dobrze, ponieważ jest starszy.

- "No i co? No i co!" - zdziwiła się moja macocha, przypominając mi o zapięciu pasów. Uruchomiła samochód i delikatnie wyjechała na drogę. "Sierioża Wiery to miły chłopak. Pewnie wodzi dziewczyny za nos w szkole, prawda?

- Nie wiem, tak mi się wydaje.

- Co, nie podoba ci się? Ani trochę? Jako dziecko był takim niebieskookim aniołkiem, że wszyscy nazywaliśmy go Cherubem.

Galina Juriewna uśmiechnęła się. Rzuciłem jej ostrożne spojrzenie i postanowiłem się przyznać:

- Nie za bardzo.

Kobieta roześmiała się.

- I słusznie! Mój Stasko jest lepszy. Jest bardziej niezawodny, choć nadal jest głupcem. Marinka o tym wie. Odkąd poznaliśmy się jako rodzina, Wiera typowała ją na oblubienicę syna. "Jak myślisz, Nastia, czy ona będzie dobra dla Stasia? Czasami z zewnątrz widać lepiej.

Serce waliło mi jak oszalałe, a policzki pokryły się rumieńcem. Mój język wydawał się przyklejony do podniebienia. Mogłam tylko mamrotać i kiwać głową:

- Myślę, że Marina jest bardzo piękną dziewczyną. I... Stas ją lubi.

Tam - powiedziała. Natychmiast odwróciłam się do okna, żeby nie zdradzić się wzrokiem. Moje oczy szczypały na wspomnienie mojego przyrodniego brata i Voropaeva całujących się na sali gimnastycznej i próbowałam wziąć głęboki oddech, aby się uspokoić. Muszę nauczyć się żyć z moimi uczuciami do brata, nawet jeśli tylko bolą. A Marina... Marina podobała się wielu chłopakom, w tym Stasowi, a ja nie mogłam okłamywać macochy.

- "Piękna?" pomyślała kobieta. "Chyba tak. Kto lubi zimne piękno. Nie polegam zbytnio na moim guście w tych wszystkich nowomodnych pięknościach, wolę proste, ludzkie rzeczy. Jeśli chodzi o mnie, myślę, że jesteś o wiele bardziej atrakcyjny dla moich oczu i serca.

- Byłam tak zaskoczona, że odwróciłam się do macochy. Wcześniej byłam tylko najlepsza dla mojej babci.

- Ty - przytaknęła z uśmiechem Galina Juriewna. Zwróciła ku mnie swoje szare, uważne oczy: - Dlaczego jesteś zaskoczona, dziewczyno? Jestem bardziej niż stronnicza w tym sensie, jak każda matka czy ojciec. Stasko to trochę cykuta, ale jest mój. To głupi syn, ale jest moim ulubieńcem.

- Nie wiem.

- Ale ja wiem. I wydaje mi się, moja droga, że nadejdzie moment, kiedy będziemy się śmiać z naszej dzisiejszej rozmowy.

- Och, Nastiu - westchnęła po chwili macocha, gdy przed nami wyrósł wysoki budynek centrum handlowego, pojawił się parking pełen samochodów, a za nami hałaśliwa aleja - zaczynam się denerwować. Pierwszy raz tak się denerwowałam, jakbym sama szła na bal. To jakiś cud! Dobrze, że Vera i jej córka postanowiły dotrzymać nam towarzystwa. Nie ma to jak kupić Stasowi koszulę, mnie jako doradcy nie można ufać w kwestii sukienek. Jak mogłam pomyśleć, że będę miała do czynienia z dziewczyną...

- Przepraszam.

Macocha znów się roześmiała. Dawno nie widziałam tej silnej kobiety w tak dobrym humorze. Po zaparkowaniu samochodu przy wejściu, wysiadła i delikatnie przytuliła mnie za ramiona.

- Chodź, moja skromności. Mam przeczucie, że obojgu nam się to spodoba.

 

Marina i jej matka czekały na nas w kawiarni. O tej porze centrum handlowe było zatłoczone i znalezienie ich zajęło nam trochę czasu. Kiedy moja macocha zobaczyła swoją przyjaciółkę i córkę, pomachała ręką na powitanie.

- Cześć dziewczyny! Oto jesteśmy z Nastyą!

- Witaj, Galya!

- Dzień dobry...

Gdy się zbliżyłyśmy, wymieniłyśmy pozdrowienia i miałam nadzieję, że Galina Juriewna nie zauważyła, jak Marina pospiesznie się odwróciła, by się ze mną nie przywitać.

Znowu pomyślałem, że nie zrobiłem tej dziewczynie nic złego. Chciałbym się z nią zaprzyjaźnić, gdyby była tak przyjazna jak Dasha. Szkoda, że tak bardzo mnie nie lubi. Być może jej brat Siergiej miał rację: dla nich bardzo ważne jest, kim jesteś i skąd pochodzisz. Obok nich nie było miejsca dla dziewczyny z górniczego miasta. Znów poczułam dłoń macochy na ramieniu.

Vera kupiła córce sukienkę na bal dwa tygodnie temu, a dziś kręciła się wokół swoich modnych niebieskich lakierowanych szpilek, które według niej idealnie pasowały do niebieskiej sukienki Mariny i chabrowych kwiatów w jej blond włosach.

- Chciałabym znaleźć przyzwoitą wizażystkę, kogoś z gustem i rękami. I fryzjera. I takiego, który nie żąda fortuny za swoje usługi! Gdybyś tylko wiedziała, Galoczko, ile zeszłoroczny bal kosztował Wsiewołoda i mnie. A ten, jak widzę, będzie kosztował nie mniej, i to wszystko dla dobra naszego ukochanego potomstwa. Kupiliśmy też nowy garnitur dla Sergiusza, markowy - nasz chłopak w ciągu roku urósł jak chwast. Wkrótce prześcignie twojego Stasia.

- "Och, wątpię w to, Vera", delikatnie sprzeciwiła się moja macocha. "Z takim apetytem rekina jak mój Stas'ky, jest to mało prawdopodobne", uśmiechnęła się pewnie. Już prawie dorównuje Griszy w barkach, a mój mąż nie jest słaby. Szkoda, że nie mam czasu zajmować się synem, tylko praca i praca. W zeszłym roku moi mężczyźni dali radę sami założyć strój, żeby mama nie była ciągana, ale w tym roku nie dam rady. Chcę, aby moja pasierbica była zadowolona z wakacji, ponieważ wkrótce w ich szkole wydarzy się kolejna rzecz.

- Tak - westchnęła kobieta, a ja poczułem na sobie jej intensywne spojrzenie. Minęło trochę czasu od naszego pierwszego spotkania, a ona znów patrzyła na mnie, jakby wspomnienia zostały wymazane z jej umysłu. A może naprawdę się zmieniłem: bardzo chciałem wierzyć w to drugie. Kto by pomyślał, że Grisza ma córkę...

Macocha z łatwością odcięła się od swojej przyjaciółki.

- Vera, nie zaczynaj. To już zostało powiedziane tyle razy!

- "Jak sobie życzysz, Galya", ponownie podniosła buty na wysokość oczu i uśmiechnęła się, "Galochka, spójrz: czyż nie są piękne? Najnowsze i w naszym rozmiarze! Jakby czekały na Marinę osobiście. Wyobrażam sobie, jak pięknie będzie jej ze mną. Są też inni absolwenci i musimy o tym pamiętać.

Jeśli sekundę wcześniej między kobietami pojawiło się coś, co przypominało napięcie, natychmiast zniknęło.

- "To bardzo ładne buty" - zgodziła się moja macocha. "Zawsze miałaś dobry gust, Vera.

- "Robimy to dla Stasia", zaśmiała się figlarnie kobieta, "żeby nie miał szansy przejść obok". "Twój godny pozazdroszczenia narzeczony dorasta, Galio. Boimy się go stracić!

- "Mamo, przestań!" - powiedziała nieszczęśliwie Marina, a ja na jej miejscu byłabym równie zażenowana.

- I co z tego?" - zdziwiła się przyjaciółka mojej macochy. Pochyliła się do stołu, żeby włożyć buty do pudełka, a potem do torby. Nastia jest, można powiedzieć, swoją własną osobą w naszej rodzinie. Przyrodnia siostra Stasia. Myślę, że będzie szczęśliwa...

- Nie! Nie chcę! Nie chcę, żeby... Nie chcę, żeby on... - Ale Marina zdołała się opanować i dokończyła spokojnie, nawet jeśli jej oczy błysnęły zimno w moim kierunku. Nie chcę!

 

Modny butik z sukniami wieczorowymi, do którego przywiozła nas Wiera Aleksandrowna, zadziwiał cenami. Usłyszałam jedną, wypowiedzianą przez sprzedawczynię na prośbę nieznajomego i byłam przerażona: sukienka podobna do letniej sukienki, tylko do podłogi, kosztowała tyle, co trzy emerytury babci! Wszystko tu było drogie i niezwykłe. I takie piękne! Według matki Mariny stało się jasne, że kupiła sukienkę na bal w tym sklepie, a ja z przyjemnością patrzyłam na rzeczy, wyobrażając sobie, jak piękna musiała być ta sukienka. I Stasowi na pewno by się spodobała, tak jak samej Marinie. Nie, tak naprawdę nie wierzyłam, że jedna z tych sukienek mogłaby być moja. Raczej po prostu podziwiałam ten piękny strój.

Zobaczyłam tę sukienkę przez przypadek. Wisiała na manekinie stojącym w kącie, a ja zatrzymałam się jak kamień, nie mogąc odwrócić wzroku. Bladoróżowa, z małymi kroplami dżetów i lekką koronką na gorsecie, sięgała powyżej kolan i była tak delikatna, zmysłowa i elegancka, jakby celowo została stworzona dla młodej dziewczyny. Wyglądała jak tiul kołyszący się i latający na wietrze. Dziewczyna, która ją założy, z łatwością poczuje się wyjątkowo.

Wpatrywałam się w nie, nie wierząc, że takie piękno istnieje. Że ubrania mogą być tak wykwintne. W tamtej chwili nawet nie pomyślałam, że może być moje.

- "Podoba ci się?" - zapytała Galina Juriewna, zatrzymując się za mną, a ja z podziwem skinęłam głową:

- Tak, bardzo.

Marina odpowiedziała gdzieś w pobliżu jej ramienia, a Vera Alexandrovna natychmiast wykrzyknęła ze zdziwieniem, zwracając się do sprzedawcy:

- Co ja widzę! Jak to możliwe, dziewczyno? Sukienka wciąż nie została sprzedana? Przecież dwa tygodnie temu mówiłaś, że podobno została wstrzymana! Nie mogłam się pomylić. Masz jeszcze jedną taką sukienkę? Nie rozumiem, w jakie gierki pogrywasz ze swoimi klientami...

Sprzedawczyni za ladą szybko podniosła wzrok znad kasy i, niezrażona tymi słowami, odpowiedziała w przyjazny sposób:

- Nie, sukienka jest ekskluzywna i sprzedawana w jednym egzemplarzu, co potwierdza gwarancja producenta. Przykro mi, ale dopiero dziś wystawiliśmy ją ponownie. Niestety klientka nie była w stanie zapłacić za zakup, ale do ostatniej chwili opłacała rezerwację. Taka praktyka nie jest sprzeczna z regulaminem naszego sklepu, o ile termin płatności nie przekracza dwóch tygodni.

Bardzo grzeczny i bardzo wyraźny, ale wciąż nie słyszałem otaczającego mnie świata. Patrzyłem na to delikatne różowe cudo i nie mogłem się nacieszyć.

- To piękna sukienka - zgodziła się macocha ze swoją przyjaciółką - i myślę, że spodoba się mojej Nastii. "Dziewczyno", powiedziała do sprzedawczyni bez wahania, podczas gdy ja nadal unosiłam się w chmurach, "proszę, pomóż nam w przymiarce.

- Ale mamo... Powiedzieli, że go kupili. Kupili!

- Marina, przestań.

- Chcę tę sukienkę! Tę sukienkę i żadną inną! Chodź, proszę! Znaleźliśmy ją jako pierwsi!

- Nie zamierzam kupować drugiej sukienki na święta tylko dlatego, że ty tego chcesz. Nie jesteś już dzieckiem, powinnaś zrozumieć, że to drogie, nawet dla nas. Poza tym kupiliśmy już buty.

- Co z tego? To niesprawiedliwe!

- Galia - Wiera Aleksandrowna spojrzała na przyjaciółkę z uśmiechem winy. - Może mogłabyś wybrać inną sukienkę dla Nastii? Jest tu tyle pięknych. Chętnie pomogę.

Serce mi zamarło, gdy czekałem na odpowiedź, a nie mogłem powiedzieć ani słowa przeciwko mojej macosze. Ale odpowiedziała, a moje serce znów zaczęło bić. Tylko jej głos stwardniał, brzmiał inaczej, z nutami, którym nie chciałem zaprzeczać.

- Byłbym szczęśliwy, gdyby Nastya chciała czegoś innego. Ale wydaje mi się, że to jej się podoba.

Później, w przymierzalni, kiedy Vera Alexandrovna i jej córka wyszły, powołując się na pilne sprawy, sprzedawczyni niechcący dodała coś do rozmowy, pomagając mi zapiąć pas i dopasować spódnicę:

- Twoi przyjaciele byli zdenerwowani na darmo. Powiedziałam im ostatnio, że ta sukienka jest dla bardzo szczupłej dziewczyny. Przyjaciółce twojej córki byłoby w niej niewygodnie...

Galina Juriewna kupiła mi nie tylko sukienkę. Kupiła mi również buty i srebrny lawendowy pasek. Trzymałam to wszystko w rękach i czułam się najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Miałam sukienkę i zaproszenie na mój pierwszy zimowy bal. Gdyby na świecie istniał prawdziwy Kopciuszek, z pewnością nie mógłby być szczęśliwszy ode mnie!