SOVABOO
Rozdział 3
POV Stas
Nie była brzydka - skłamałem. Nie była też szkieletem. Była bardzo wątła, jak laska i niezwykle delikatna. Milcząca, nieufna, drżała jak zając na dźwięk własnego imienia przez cały pierwszy wieczór w naszym domu.
Kiedy mój ojciec powiedział mojej matce, że ma córkę, nie mogłem uwierzyć własnym uszom. Kiedy z poczuciem winy powiedział, że przez jakiś czas będzie musiał się nią opiekować, byłam bliska krzyknięcia: "Nie!" w twarze obojga moich rodziców i posiniaczyć pięści z frustracji. Kiedy moja mama zaskoczyła mnie, zgadzając się na sprowadzenie jej do naszego domu, rozbiłem lustro w moim pokoju i znienawidziłem dziewczynę z całego serca, wiedząc, że nigdy jej nie zaakceptuję. Obca i nieznana, niespokrewniona osoba, która pojawiła się jakby znikąd. Z przeszłości, znikąd, by swoją obecnością zniszczyć wszystko, o czym tak długo marzyłem.
Dlaczego teraz? Dzisiaj, teraz - dlaczego? Kiedy w końcu będę miał rodzinę? Nie kikut, ale prawdziwą rodzinę, taką jak wszyscy inni? Kiedy dostałam własny dom, własny świat i mężczyznę, który sprowadził do tego domu moją matkę? Kiedy obcy ludzie zniknęli z mojego życia, a ja poczułam się uprawniona do spojrzenia przyjaciołom w oczy. Kiedy prawie uwierzyłam, że zapomniałam kim jestem i kim się urodziłam. Dlaczego?
Samotna matka. Sierota z dzieckiem, z dzieckiem bez ojca w ramionach, tak jak ona. Bez ciotki, bez siostry, bez brata. Sprzedawczyni ciast, która była zdeterminowana, by stanąć na nogi, nawet pomimo braku kobiecego szczęścia. W dzieciństwie ciągle słyszałam, jak nianie, najczęściej wynajmowane przez mamę z targu, litowały się nade mną. Pobłażały moim zachciankom, nazywając mnie nieślubnym dzieckiem. Pozbawionym męskiej uwagi chłopcem, który z pewnością będzie miał w życiu ciężko. I który w przyszłości może nie być w stanie zbudować własnej, pełnoprawnej rodziny. Bo dorasta bez ojca i nie ma nikogo, kto dałby mu dobry przykład.
Przez długi czas nie mogłem zrozumieć, dlaczego tak się dzieje, dopóki nie byłem na tyle dorosły, by zapytać matkę i uzyskać szczerą odpowiedź.
Nie mam ojca. I uważam, że odszedł. Bo on tego nie chciał. I nie kochał mnie. To wszystko.
To była cała natura mojej matki, nigdy nie wiedziała, jak się z tego wyrwać. I nawet kiedy widziałam szczęśliwe twarze moich koleżanek i słyszałam: "Ale ja i tata...", mama zawsze mówiła: "Nie bądź zazdrosny, Stasiu, ale masz mnie. Dla ciebie, synu, wszystko będzie jeszcze lepsze niż dla twoich przyjaciół, nie wątp w to!".
Ale miałem wątpliwości, dopóki Matveyev nie pojawił się wśród zalotników mojej matki. Był cichym, skromnym księgowym średniego szczebla, kierowcą na pół etatu, a wkrótce miał zostać prawowitym mężem. Nie rozrzutny, nie pijak, nie skąpiec. Zwykły człowiek, bez rodziny i bez mrocznej przeszłości za sobą.
Nie rozumiem, dlaczego inne nastolatki nienawidzą swoich ojczymów. Matveyev nigdy nie wchodził między mnie a moją matkę i zawsze był dla mnie przyjazny. Rozpoznałem go, gdy tylko wyciągnął do mnie rękę. Zgodziłem się na propozycję wspólnego wyjścia na mecz piłki nożnej, a kilka dni później poszedł na konferencję z rodzicami - zamiast z moją zawsze obecną matką, dyrektorką, rozmawiał nawet z innymi rodzicami. Nigdy nie odmawiał moim prośbom, męskie wsparcie, którego tak długo mi brakowało, a ja byłam coraz bardziej zazdrosna o jego czas.
Tak, nie ojciec, ale też nie obcy. Dla Stasia Frołowa był Batią i myślę, że nie miał nic przeciwko temu. Oczywiście ojczym mi odpowiadał. Aż nagle pojawiła się w jego życiu, w naszym życiu, córka z pierwszego małżeństwa o imieniu Nastia.
Ani trochę nie przypominała swojego ojca. Z wyjątkiem jej spokojnego usposobienia. Była małą, niechcianą dziewczynką, ubraną w śmieszny płaszcz i staromodną czapkę z dzianiny. Nie chciałam jej widzieć, ale matka kazała mi zejść na dół i nawet zdjąć z nieznajomej gówniany płaszcz - dyrektorka zawsze starała się wykonywać rozkazy - i czapkę. Zerwałem go z głowy dziewczyny własnymi rękami, mając nadzieję, że zobaczę mysie włosy tak cienkie i wyblakłe jak sama dziewczyna, ale opadały na ramiona pięknymi jedwabistymi falami. I wtedy zobaczyłem jej oczy - głębokie, czyste, niebieskie, z ciemną obwódką długich rzęs, jak u elfiej wróżki, i zdałem sobie sprawę, że mogę przegrać. Jeśli zapomnę, kto jest teraz przede mną, poddam się w walce o moją rodzinę. Bo te oczy potrafią zburzyć każdy mur nienawiści i wkraść się do duszy.
Przebiegły mały złodziejaszek.
Nie kazała mi długo czekać i tego wieczoru zajęła mój pokój. Została w cudzej sypialni przez długi czas, grając tanią sztuczkę ze łzami i wyimaginowaną chorobą w dwie sekundy. I bez względu na to, co powiedział lekarz, nie zamierzałem jej wierzyć. I nie zamierzałem jej wybaczyć.
Nie mogłem się doczekać, kiedy zostanę sam w domu z moją biedną krewną i obiecałem mamie, że będę posłusznym chłopcem. I, oczywiście, przedstawić wszystko mojej drogiej i chorej przyrodniej siostrze. Taka słodka i skromna. Tak!
Wszedłem do swojego pokoju bez ukrywania się, gdy tylko brama zamknęła się za samochodem rodziców, ale ona mnie nie usłyszała. Nie wzdrygnęła się, gdy usiadłem na łóżku, nie obudziła się i nie schowała pod kołdrą. Jej sen nie wydawał się kłamstwem, a ja siedziałem przez kwadrans, patrząc na śpiącą dziewczynę, nie przykrytą ochronną maską dezorientacji i strachu. Nie rozumiałem już, czego chcę. Dlaczego czekałem tak długo?
Ale nienawidziłem jej, nienawidziłem jej z całego serca, prawda? Przez te wszystkie dni? Dziewczyny, która wymazała mnie jak gumka w oczach własnej matki, a teraz spała spokojnie w moim łóżku, z ciemnoblond włosami rozrzuconymi na poduszce i delikatnymi, dziecięcymi ustami.
Miała na sobie moją koszulkę z logo znanej drużyny koszykarskiej - starej, ale mojej ulubionej. Rozpoznałem ją od razu, ale to nie zniewaga pobudziła moją krew: moje serce zabiło na widok małych dziewczęcych piersi, które lekko nadymały cienki materiał, gdy westchnęła
Przeklęte maleństwo! Sprytna, podstępna łasica! Wymyśliła, jak mnie zjeść! Najpierw mojego ojca, potem matkę, mój pokój, a teraz moje rzeczy osobiste. Jaki będzie twój następny ruch? Moje serce?
Nagle chciałem ją kopnąć, żeby uciszyć mój wewnętrzny głos, ale wtedy otworzyła oczy.