SOVABOO
Rozdział 15, część 1
Obudziłem się wcześnie. Budzik w starym telefonie rodziców działał prawidłowo - miałam jeszcze trochę czasu, by przygotować się do szkoły i wielkiego dnia zawodów. Po wzięciu prysznica szybko wysuszyłam włosy suszarką, ubrałam się i zeszłam do jadalni, mając nadzieję, że uda mi się wyjść z domu przed przyrodnim bratem. Uciec, jak to zawsze robiła. Ale Stas już siedział przy kuchennym stole obok ojca, a Galina Juriewna krzątała się przy kuchence, gniewnie strofując syna za coś.
Przez sekundę, zanim się odwróciłem, spotkaliśmy oczy Stasa.
- Dzień dobry.
- О! Dzień dobry, Nastia! "Wejdź, dziewczynko, usiądź", zaprosiła mnie jako gospodyni, "od rana robię naleśniki. Hrycia i ja mamy dużo pracy, więc musimy traktować nasze dzieci jak ludzi. Przynajmniej dzisiaj zjemy razem śniadanie jak normalna rodzina. W przeciwnym razie widujemy się tylko wieczorami.
Czajnik właśnie zagwizdał, a ja podeszłam do kuchenki, by nalać wszystkim herbaty - w tej rodzinie rzadko piło się kawę. Postawiłam parujące filiżanki przed moim przyrodnim bratem i ojcem, wyjęłam z lodówki dżem malinowy i kwaśną śmietanę, położyłam serwetki na stole i usiadłam, starając się nie pokazać gospodyni, jak niepewnie czułam się tego ranka przy jej synu. Bez względu na to, co wydarzyło się między mną a Stasiem, nie chciałam denerwować Galiny Juriewny. Zwłaszcza po tym, jak miła była dla mnie wczoraj.
- Nastiu, jesteś gotowa na występ? - zapytała macocha, siadając na krześle obok męża. Trzy tygodnie temu Vera opowiadała mi o tym nowomodnym cheerleadingu. Przekonała komitet rodzicielski, żeby zamówił kostiumy dla dziewczynek, żeby były tak dobre, jak te za granicą, i żeby znalazł nauczyciela. Mam nadzieję, że nie przegraliście z przygotowaniami i szkoła pokaże swoją wartość? Czy będziecie wspierać swoich chłopców?
- Oczywiście", nie mogłem powstrzymać się od uśmiechu. Zgodziłam się: "Miałaś rację, Galino Juriewno. Albina Pawłowna jest zdolną i wymagającą trenerką, a dziewczęta są jej posłuszne. Nasz pokój jest bardzo piękny, a muzyka dobra. W mojej starej szkole nie było nic takiego, tylko zajęcia taneczne dla gimnazjalistów. Kiedy byłam mała, często występowałyśmy na porankach.
- Podoba ci się?
- Tak, jak najbardziej.
- Moja macocha wyciągnęła rękę i ścisnęła moje palce, które zgniotły serwetkę na stole: - Grits i ja jesteśmy bardzo szczęśliwi. Szkoda, że nie będziemy mogli odwiedzić ciebie i Stasia - mamy w planie Włochów, podpisujemy nowy kontrakt i prawdopodobnie do wieczora będziemy w pracy z prawnikami. Ale obiecujemy być z wami myślami!
- Tak, szkoda - powiedziałem szczerze. Naprawdę chciałem zobaczyć żonę mojego ojca wśród gości szkoły.
- W porządku, Nastia, nie martw się, w końcu masz przyrodniego brata, więc on się tobą zaopiekuje. Przy okazji, Stasiu - macocha zwróciła się do syna - te zawody sportowe, twoje zawody, na którą godzinę są zaplanowane?
- Przez trzy godziny - odpowiedział leniwie Stas, patrząc na matkę. Jego grzywka była teraz odsunięta z twarzy, a on sam wyglądał niezwykle poważnie. Moją uwagę zwróciły długie palce z zakrwawionymi kostkami, które mocno ściskały kubek.
- Więc zakończy się nie wcześniej niż o piątej lub szóstej?
- Więc.
- Odprowadzisz Nastię do domu. Odwieziesz ją do Cherokhino, a potem będzie mogła wychodzić, gdzie zechce. Ale wieczorem chcę mieć dziewczynę u siebie, dobrze?
Spięłam się. Słowa macochy zaskoczyły mnie i byłam więcej niż pewna, że Stas odmówi. Będzie niegrzeczny albo po prostu wyjdzie. Wczoraj dał do zrozumienia, jak śmieszny i obojętny wydaje mu się chudy szkielet - wcale nie chciałam się narzucać.
- Nie ma potrzeby, Galino Juriewna - próbowałem nieśmiało zaprotestować - sam to zrobię, jeszcze nie jest za późno...
- Zamknij się, dziewczyno. Stas?
Nie odmówił. Chrząknął obojętnie, wycierając ręce:
- Mm-hmm.
- I żadnych więcej bójek w szkole, bo cię ukarzę!
Wyszedł wcześnie, zostawiając otwartą bramę. Bardzo się starałem, żeby nie spóźnić się na lekcje i odetchnąłem z ulgą, kiedy znalazłem się sam na przystanku autobusowym. Następnie, wyskakując z autobusu, pobiegłam do szkoły razem z uczniami, którzy się spóźnili.
- Nie będzie.
- I mówię, że to pomoże.
- To nonsens.
- Dużo wiesz o karma-phala, fortunie i hinduizmie, Matveyeva! Wystarczy skrzyżować palce, tak jak teraz, przed twarzą, splunąć na nie trzy razy - ugh, ugh, ugh! Wyobraź sobie aurę jako lśniącą białą kulę, a wtedy wszystko się ułoży! Szczęśliwa karma zostanie naprawiona, a my będziemy szczęśliwi!
Roześmiałam się. To było zupełnie niepodobne do Dashy, ale była tak podekscytowana nadchodzącym występem, że przez cały dzień gadała bzdury. A teraz zacisnęła wargi z niechęcią.
- I nic nie jest śmieszne!
- To naprawdę zabawne, Dash! Dobrze, że twoja mama cię nie słyszy, bo inaczej na pewno przeprowadziłaby z tobą rozmowę na temat zdrowia. Gdzie to przeczytałeś? W internecie?
- Nie obchodzi mnie, czy tam jest. Jak myślisz, głupku?
- Jestem tego pewien!
- Posłuchaj, Nastia - powiedziała jej przyjaciółka z ciężkim wydechem. Otworzyła swoją szkolną torbę i usiadła na krześle. "Naprawdę się martwię i nie mogę nic na to poradzić. Dlaczego nasza Stella Władimirowna zapisała mnie do cheerleaderek? Jestem najgrubsza i najzgrabniejsza. A na zawodach będą goście z innych szkół, a nawet dorośli chłopcy z liceum - powiedziała, marszcząc brwi i wskazując na mnie surowym palcem. Ale ja doskonale żyłam bez tego wszystkiego!
Dzisiaj był ciężki i ekscytujący ostatni dzień szkoły. Mieliśmy mecz koszykówki, nasz występ i przygotowania do jutrzejszego Balu Zimowego, więc nic dziwnego, że Dasha była zdenerwowana. Sama nie czułam się zbyt pewnie. Zwłaszcza pod bocznymi spojrzeniami i niezrozumiałymi śmiechami Mariny i jej przyjaciół, którzy towarzyszyli mi przez cały dzień. A jednak słowa Dashki szczerze mnie oburzyły.
- O czym ty mówisz, Kuznetsova? Czyś ty oszalała? Nigdy nie sądziłam, że usłyszę od ciebie takie bzdury. Dasza, weź się w garść, dobrze? Wszystko będzie dobrze, zobaczysz!
Usiadłam przy biurku obok przyjaciółki i poklepałam ją po dłoni. Kto by pomyślał, że ta silna dziewczyna może być takim tchórzem.
- Dobrze, Matveyeva, przekonałaś mnie - uśmiechnęła się w końcu Dasha. "Niech tak będzie, przysięgam, że zniosę swój wstyd i nie będę więcej kaszleć, bo mam siebie dość. Powiedz mi lepiej, dlaczego Voropaeva tak dziwnie dziś na ciebie reaguje? Czyżbyś wplótł gumę do żucia we włosy naszej kry? A może zabrałeś jej ostatniego dietetycznego krakersa? Dlaczego wpatruje się w ciebie od samego rana? Będzie tak wściekła, że podsunę jej pod nos dmuchawkę, ale nie chcę psuć jej dnia.
Marina i jej przyjaciółki znów głośno się śmiały, a ja opowiedziałam Dashy o wczorajszej wycieczce do centrum handlowego z moją macochą i naszym spotkaniu z Voropaevą.
- Co za zazdrosna żaba, myślałem, że tu jest jakaś historia. A twoja macocha jest dobra! Postąpiła słusznie, zjadając tych aroganckich kutasów! Jest sprawiedliwość na świecie! A ci głupcy - Gubenko i Filimonowa - zachowują się jak głupie kurczaki. Założymy się, że jeśli Marina będzie chciała wydmuchać nos, oni posłusznie podniosą ręce do góry.
Nie kłóciłam się z przyjaciółką, ale postanowiłam, tak jak poprzednio, po prostu ją zignorować. Córka Wiery Aleksandrowny od początku mnie nie lubiła, a jej dzisiejsze zachowanie nie było niespodziewanym przejawem antypatii. Miałem szczerą nadzieję, że pewnego dnia się mną znudzi. Na jutrzejszym przyjęciu Marina ma zostać królową balu - wszyscy o tym plotkowali, podobnie jak o królu Frołowie, więc nie mogłam zrozumieć, dlaczego miałabym być dla niej taka interesująca.
Stroje dla naszych cheerleaderek były biało-czerwone, piękne, z emblematem szkoły na piersi. Po szkole razem z dziewczynami poszłyśmy do szatni sportowej, czując strach, niecierpliwość i podekscytowanie przed występem, który miał się odbyć. To był pierwszy raz dla moich nowych koleżanek z klasy, a także dla mnie, a trenerka cheerleaderek, Albina Pavlovna, biegała między nami, ściśle upewniając się, że wszyscy są w porządku - zgodnie z jej wymaganiami.
Po starannym wygładzeniu niebieskiego kosmyka na mojej skroni żelazkiem, Dashka zajęła się moim kucykiem, prasując go do połysku.
- "Moglibyście chociaż nałożyć jakiś makijaż?" - odpowiedziała Voropaeva, spoglądając na nas z lustra, w którym ona i jej przyjaciółki nakładały makijaż na oczy i usta - "Na Boga, wstydzę się za tę drużynę. A może oni w wiosce nadal nie wiedzą, co to makijaż? Chodzą na niedźwiedzie w swoich kirzakach?
To był pierwszy atak Mariny na mnie. Pierwsza uwaga klasowej primadonny do nowej uczennicy, która kiedyś wysiadła z pociągu w śmiesznych ciuchach i znoszonych butach, pojawiając się w domu przyjaciół rodziców prosto z północnego miasta. Marina nigdy nie mówiła o mnie takim tonem, nigdy nie potwierdziła naszej znajomości, a ja spojrzałam na Daszę z niepokojem, zastanawiając się, czy domyśliła się, w czyim ogrodzie wylądował kamień.
Chyba miałem rację, bo Dashka potrafiła warknąć więcej niż wszystkie koleżanki Voropaevej razem wzięte. W przeciwieństwie do mnie, była po prostu zbyt wymagająca dla swoich koleżanek z klasy.
- Dlaczego? - zwróciła się do blondynki, rozciągając usta w cienki uśmiech. "Potrafię odróżnić siebie od ściany bez farby wojennej, nie wspominając o niektórych bladych. Zwłaszcza tych miejskich. Dobrze się odżywiam, oddycham świeżym powietrzem. Ogólnie rzecz biorąc, nie narzekam! A Nastia ma rzęsy, które sprawiłyby, że twój fanklub byłby zazdrosny i umarł! Nie martw się, Voropaeva. Jeśli posmarujesz policzki burakiem, wstrzykniesz botoks w usta kurzym tyłkiem, też będziesz uchodzić za wieśniaczkę. Mam rację, Dinah? Oh! Widzę, że już posmarowałeś swoje, Gubenko!
- "Czyja krowa muczy..." odpowiedziała niezadowolona dziewczyna, ale nie wspięła się na róg. Niebezpiecznie było zadzierać z Dashką, gdy była wściekła, a jej przenikliwe poczucie sprawiedliwości wyraźnie domagało się, by wkroczyła na wojenną ścieżkę.
- Zapomniałem cię zapytać! Co ty wyprawiasz, Woropajewa? Nie bądź zazdrosna i idź do salonu, nie zapuścisz takich włosów jak Matwiejewa, choćbyś nie wiem jak się gapiła. Makijaż ci pomoże!
- "Wiesz, Kuzniecowa!" Marinka była jeszcze bardziej blada i zła. Odchodząc od lustra, wrzuciła kosmetyczkę do torby: "Myślę, że jesteś naprawdę gruba, grubasie!
- Nie złościłem się, ale sprawiedliwie oceniłem urodę przyszłej Wysokości. A wiem sporo. Wyślę ci więcej, znam wiele ciekawych tras. Więc nie dziękuj i zamknij mordę w sprawie wioski, zrozumiano? A o grubej babie będę pamiętał.
Marinka zamknęła się, ale nie przestała mi się przyglądać. Śmiała się głośno z koleżankami, gdy Kuznetsova zauważyła, jak bardzo pasuje mi wysoki kucyk.
- Dasha, nie. Nie obchodzi mnie, co ona mówi. I co z tego?
- Nie, Nastya. Nie lubiłam jej od przedszkola! Zawsze była taka głupia!
Weszła Albinoczka i kazała nam się szykować - za pięć minut nasz taniec miał otworzyć konkurs. Biegnąc przez szatnię, jeszcze raz sprawdziła każdą z dziewczyn, sprawdzając jak są ubrane i uczesane, po czym pognała do prowizorycznego stolika szkolnego DJ'a, by przekazać ostatnie instrukcje dotyczące muzyki. Pod jej nieobecność wszyscy natychmiast zamilkli.
Pomiędzy szatnią damską a siłownią znajdowała się również męska szatnia, ale wciąż słyszeliśmy, jak duża sala gimnastyczna brzęczy od uczniów, rodziców i gości zawodów. Podążając za innymi dziewczynami, Dasha i ja również wyjrzałyśmy na korytarz, aby zobaczyć wszystko na własne oczy - chciałyśmy od razu wiedzieć, do czego przygotowywałyśmy się przez dwa tygodnie.
Ludzi było naprawdę dużo. Niskie przenośne trybuny i balkon na drugim piętrze były pełne ludzi, a ciekawscy nadal tłoczyli się przy wejściu, w zorganizowanym klinie, rozpraszając się pod czujnym okiem dyrektora i dyrektora - po raz kolejny przekonałem się, że ta szkoła nie bez powodu jest uważana za najlepszą w mieście.
- Nastia, czy twój ojciec przyjdzie? Mama obiecała, że przyjdzie ze swoim pacjentem. Wyobrażasz sobie, trzydziestodwuletnia kobieta, która od czasów szkolnych ma lęk przed kontaktami społecznymi na poziomie ślepej paniki. Będą testować skuteczność leczenia. O rany, ale się denerwuję!
- Nie, mój tata ma pracę. Tak samo jak moja macocha.
- Szkoda. Chciałbym, żeby wszyscy nasi ludzie tu byli.
- Tak, szkoda.
Odwróciłam się do Dashki, by uspokoić przyjaciółkę, czując, jak jej palce kurczowo trzymają się mojego łokcia, i nagle zobaczyłam Stasia. Stał przy oknie w dresie razem z Siergiejem Woropajewem, obaj patrzyli na mnie. Czułam ciszę wiszącą między nimi. Nagle wydało mi się, że rozmawiają o mnie.
O mój Boże! To było takie nieodpowiednie, tak zawstydzające, gdy chłopcy się na mnie gapili, i to tuż przed moim pierwszym występem w nowej szkole, więc pospiesznie się odwróciłam. Nie dałam sobie prawa do ucieczki ze wstydu. Trzymałam plecy napięte i wyprostowane, pamiętając, za jaką głupią oboje mnie uważali i jak łatwo było śmiać się z prowincjonalnej dziewczyny. Nie chciałam teraz widzieć żadnego z nich.
- Matveyeva, wszystko w porządku? Dashka natychmiast zmarszczyła brwi, a ja pospiesznie uśmiechnęłam się do przyjaciółki.
- Nic mi nie jest, tylko się martwię.
Rozległ się gwizdek trenera i obaj chłopcy weszli na salę gimnastyczną. Czujny Albino natychmiast wydał nam komendę, abyśmy się przygotowali.
Naprawdę podobał mi się taniec. Podobały mi się kostiumy, muzyka i to, jak pięknie i skoordynowanie wyglądały nasze ruchy z zewnątrz. Starałam się nie myśleć o gościach i publiczności. Podczas konkursu musieliśmy wystąpić trzy razy, z niewielkimi zmianami w figurach i układem grupowym, aby było trudniej. Wszyscy świetnie poradzili sobie z pierwszym tańcem. Co prawda Anya Skvortsova zgubiła pompon pod koniec, podczas ostatniego biegu przez boisko, a Dasha przypadkowo nadepnęła na stopę Dinki Gubenko podczas piruetu, ale nikt nie wydawał się tego zauważać. Przynajmniej nasza Albina Pavlovna zdecydowanie odetchnęła, gdy usłyszała brawa, podobnie jak my.