SOVABOO

Rozdział 16

- Nie, nie złamanie. To stłuczenie. Kość skokowa jest nienaruszona i dzięki Bogu! Lód. Odpoczynek. Bandaż mocujący. Troxevasin na miejsce obrzęku i dopiero po dniu lub dwóch - okład z wódki. I sen. Dużo snu. Przecież twoja siostra jest zbyt blada. Rozumiesz?

- Tak.

- Cóż, powodzenia. I następnym razem lepiej powstrzymać się od jakichkolwiek skoków z wysokości, dobrze?

A moje "tak" było odpowiedzią na uważne spojrzenie lekarza.

- Dzięki, Stas, pójdę sam. Jestem pewien, że dam radę.

Teraz miałem ciasny bandaż na nodze i znacznie łatwiej było mi chodzić. Miałam dość uwagi, która otaczała nas w szpitalu, kiedy Stas szukał lekarza, a potem zabrał mnie do gabinetu radiologa i z powrotem, przedstawiając się jako starszy brat. Byłam zmęczona słyszeniem bicia mojego serca i ukrywaniem się przed szarymi, uważnymi oczami, które były niespodziewanie blisko. Dzisiaj mój przyrodni brat widział dużo mojego ciała i lekko mnie dotykał. Nawet nie pomyślałam, by się odwrócić, gdy nadszedł czas, by zdjąć buty i pokazać stopę lekarzowi.

A potem przyniosłem go do domu.

- Wiem, co się stało, Elf. Widziałem to. Mogłeś zostać ranny.

- Chyba nie powiem o tym Marinie.

- Powiem ci. Znajdę sposób.

- Nie ma takiej potrzeby. I tak nikt nam nie uwierzy.

Byliśmy sami w domu, a on znów blokował mi drogę. Nagle wyciągnął rękę i pogłaskał kosmyk włosów przy mojej twarzy. Pozwoliłam im przelecieć przez palce, w milczeniu obserwując, jak się rozpadają i wracają na moje zarumienione policzki. To było tak samo zmysłowe i przejmujące, jak wtedy na schodach, gdy głaskał moje usta, a potem nazwał mnie głupim, łatwowiernym szkieletem, a ja się cofnęłam. I oczywiście krzyknęłam.

Stas zdawał się budzić. Powoli zacisnął dłoń w pięść, opuszczając ją. Spojrzał w dół, jego kości policzkowe igrały z żółcią na kościach policzkowych, zmieniając chłód w przenikliwe spojrzenie.

- Nie proś mnie więcej o pomoc. Nie teraz.

Oparłam tył głowy o ścianę, wydychając ból spowodowany nieostrożnym krokiem. Niezauważenie podszedł bliżej.

- Nie pytam.

- Nie rozumiesz! Nie mogę cię podnieść, nie chcę cię dotykać! Nie tutaj! Nie kiedy jesteśmy... kiedy jesteśmy sami i jesteś prawie naga!

Zdjęłam tylko kurtkę i szkolną bluzę, a moje nogi nie były już gołe, ale widział ich dziś wystarczająco dużo, aby to, co powiedział, brzmiało wystarczająco przekonująco dla nas obojga.

- Nie zamierzam pytać. Pamiętam wszystko, co mi wczoraj powiedziałeś. I wcześniej, o twojej nienawiści.

- Zgadza się. Jesteś w domu, szkielecie, co oznacza, że już się tobą nie przejmuję. Zadzwonię do rodziców.

- Tak.

- Byłaś sama, a ja nie mogłem cię zostawić. Obiecałem to mojej matce. To było dla jej dobra, rozumiesz?

- Rozumiem. Dziękuję, Stas, za pomoc.

Ale staliśmy tam, patrząc na siebie, a on nadal nie chciał odejść.

- Zrób to jeszcze raz.

- Dziękuję...

- Nie, tylko nie to!

- Stas ...

- Cholera, Elf! Jego dłoń była teraz na mojej szyi, łapiąc puls, który został zaskoczony przez gorący dotyk. Który stał się jeszcze częstszy, gdy kciuk mojego przyrodniego brata, podążając za ciężkim spojrzeniem, zszedł do mojego obojczyka. Nacisnął guzik nad jej klatką piersiową i rozpiął górę bluzki, pieszcząc jej skórę szorstką opuszką dłoni.

- Taki delikatny ...

- Stas, nie rób tego.

- Wiem. I nienawidzę cię za to. Za bycie tobą. Dziewczyną cienką i kruchą jak szkło, jak elfia wróżka, tak łatwą do stłuczenia. Wszystko było łatwe i proste - zanim przyszedłeś do tego domu i uratowałeś mnie z mojego pokoju. Żałuję, że nigdy cię nie poznałam. Żałuję, że tego nie zrobiłam!

Puścił. Poszedł do swojego pokoju, zostawiając mnie samą w dużym holu i miałam nadzieję, że Stas mnie usłyszał, gdy mój głos dogonił go na schodach.

- Proszę, nie dzwoń do rodziców! Nie mów im, co się stało! Już mi lepiej, ale Galina Juriewna będzie się martwić.

Macocha i ojciec wrócili późno. Godzinę wcześniej Stas przyniósł środki przeciwbólowe, jak zwykle wchodząc do sypialni bez pukania, po cichu zostawiając lekarstwa i wodę na stoliku nocnym, i teraz noga bolała go znośnie, pozwalając mu leżeć spokojnie. A nawet myśleć o tym, co Kuzniecowa powiedziała przez telefon. Okazuje się, że Anya Skvortsova była pewna, że Voropaeva zainscenizowała upadek, widziała to i powiedziała o tym mojej przyjaciółce, a wierna Dashka już powiedziała Marinie w twarz. I chociaż nie przyznała się, mówiąc, że podczas całego tańca było jej niedobrze i była chora od tylu ludzi, że z podniecenia nic nie pamięta, nie czułam się już tak winna wobec Albiny i dziewczyn.

Okazało się, że Stas zadzwonił do rodziców. Wyjaśnił im w skrócie, co się stało, zapewnił, że nic mi nie jest i zostawił macochę, by dalej zajmowała się przyjezdnymi Włochami. Kiedy wróciła, najpierw rozmawiała z synem, a dopiero potem podeszła do mnie. Delikatnie wyprowadziła mojego ojca za drzwi, który stał w milczeniu na progu pokoju i patrzył na mnie.

- Grisza, nie stój tak, zawstydzając Nastię. Z twoją dziewczyną wszystko w porządku. Załatwimy to! Lepiej przynieś nam herbatę z mlekiem i coś do tego, coś pożywnego. Zjemy kolację tutaj, a ty ze Stasiem możecie sobie w kuchni urządzić męską pogawędkę. I nie waż się przeszkadzać Ninie Iwanownej, bo dostanie kolejnego ataku! "Więc co się stało, Nastiu? - zapytała cicho, spokojnie, zamykając szczelnie drzwi i siadając na łóżku obok mnie, ale nadal nie mogłam powiedzieć macosze wszystkiego. Przypomniałam sobie, że Marina była córką jej bliskiej przyjaciółki i przyjechała do tego domu znacznie wcześniej niż ja. Nie mogłam się powstrzymać od wspomnień. Gdyby nie Stas, moja historia brzmiałaby dla macochy właśnie tak - załamana i zmięta.

- Tak, mogłam się spodziewać wszystkiego po córce Very, zarówno śmiechu, jak i wyrzutów, i nie bez powodu ostrzegłam przyjaciółkę, prosząc ją, by porozmawiała z dziećmi o tobie, bo ona i Siergiej są zbyt rozpieszczeni. Ale nigdy nie spodziewałam się, że Marina tak bardzo cię nie polubi.

- Może to był wypadek?

- Och, dziewczyno. Ufam mojemu synowi tak jak sobie. Ukrywa przede mną różne rzeczy, ale nie kłamie. I zauważyłam stosunek Mariny do ciebie w sklepie, ona jest okropną aktorką. Domyśliłam się, że nie ma między wami przyjaźni, ale po prostu nie mogę zrozumieć: jaki rodzaj złości jest tak zaciekły? Na pewno nie z powodu Stasia? O co jeszcze musicie się kłócić?

- Co?

- Galina Juriewna łatwo ją odprawiła, sugerując, że powinnam zignorować jej słowa. Powiedziała ponuro: "Oczywiście powiem Verze, Nastia. Nie zignoruję działań Mariny. Nie podoba mi się to wszystko.

- Ale ...

- I nie będziemy niczego udowadniać. Musimy szanować samych siebie. Wiem, że Woropajewowie mi nie uwierzą i moje słowa najprawdopodobniej na niewiele się zdadzą, ale obraz jest poważniejszy niż kiedykolwiek. Ucierpiałeś, a przede wszystkim mogło się to okazać dla ciebie poważną traumą. W tej sytuacji dla Hryca i dla mnie zdrowie i dobre samopoczucie naszych dzieci jest ważniejsze niż dobre relacje ze starymi przyjaciółmi. Jeśli sprawiedliwość jest dla nich ważna, zapytają moją córkę. Jeśli nie, zażądam od dyrekcji szkoły nagrania z imprezy i wspólnie zajmiemy się tym incydentem.

Słowa mojej macochy, że jest gotowa pokłócić się ze swoimi najlepszymi przyjaciółmi i administracją szkoły z mojego powodu, brzmiały tak przekonująco, że byłem poważnie zdenerwowany, żałując, że w szatni, a później w domu, pozwoliłem Stasowi nie mieć wątpliwości co do niefortunnych działań dziewczyny. To było prawie przerażające, że spowodowałem tak duży konflikt i próbowałem uspokoić moją macochę, że mogłem sobie coś wyobrazić i że Marina po prostu nie czuje się dobrze.

- Wiem! Galina Juriewna, dziewczyny z nią rozmawiały!

Ale jej próba usprawiedliwienia koleżanki z klasy brzmiała tak nieprzekonująco, że macocha, współczując pasierbicy, przytuliła ją do ramion. Przyciągnęła ją do siebie, mówiąc w czubek jej głowy:

- W porządku, Nastya, twoja noga się zagoi, uraza minie i nauczysz się walczyć o miejsce w słońcu. Pomogę ci, obiecuję!

Ale bez względu na to, jak pocieszająco brzmiały słowa tej kobiety, mogła zapomnieć o jutrzejszym święcie. A co za tym idzie, o zobaczeniu prawdziwego Balu Zimowego po raz pierwszy w życiu i założeniu najpiękniejszej sukienki na świecie.

Zostaliśmy z macochą do późnej nocy, słuchałem jej opowieści o małym Stasiu, o pracy, o tym jak dobrze mój ojciec pomaga jej w interesach i nawet nie zauważyłem jak zasnąłem. Dopiero gdy zobaczyłem światło słoneczne wpadające przez okno, zdałem sobie sprawę, że jest ranek.